Ruch pielgrzymkowy na Śnieżkę, który z czasem przerodził się w ruch
turystyczny, nie pozostał bez wpływu na życie w Karpaczu. Co prawda większość wędrowców przechodziła jedynie przez Karpacz Górny, wybierając drogę z Cieplic, czy Jeleniej Góry przez Sosnówkę i Kaplicę Św. Anny na stokach Grabowca, ale i ten ruch przynosił określone zmiany. Zresztą i droga z Kowar przez cały Karpacz stawała się z czasem coraz bardziej popularna. Najbardziej dostrzegalną stało się powstanie nowych dróg. Już w początkach XVIII w. wytyczono takowe z Karpacza, przez Biały Jar do
budy na Złotówce, czyli obecnej "Strzechy". Kronikarskie zapiski mówią również o nowej drodze z Karpacza wprost na sam szczyt Śnieżki. Powstała też interesująca droga wiodąca do Wielkiego Stawu, następnie przez Pielgrzymy, ponad granią kotłów obu stawów, i dalej przez Równię na Śnieżkę. Wybudowano również drogę na sam szczyt Śnieżki z Równi, która w dużej części składała się ze specjalnie ułożonych głazów, tworzących coś w rodzaju stopni. Efektem rozwoju wędrownictwa stał się też
wzrost zamożność właścicieli bud pasterskich położonych na szlakach tych wędrówek, a więc przede wszystkim w Karpaczu Górnym, na Polanie, i na Złotówce. Udzielali oni nie tylko noclegu, ale oferowali do sprzedaży także produkowaną przez siebie żywność. Świadczyli również usługi przewodnickie. Jednak te ostatnie stały się z czasem domeną ludzi zamieszkujących niższe partie gór, czyli m. in. mieszkańców Karpacza. Popularność Karpacza, a praktycznie górująca nad nim Śnieżka, ściągały tutaj
także osoby znane i popularne. W 1790 r. bawił tu np. sam Johan Wolfgan Goethe, choć nie utrwalił tego pobytu w żadnym ze swoich utworów literackich. W 10 lat później (6 sierpnia 1800 r.) wszedł na szczyt Śnieżki, po uprzednim noclegu w budzie Hampla John Quincy Adams, wybrany później na szóstego prezydenta Stanów Zjednoczonyych Ameryki (1825-1829). Przybywały tu również głowy koronowane, jak choćby królowa pruska Augusta, przebywająca na szczycie Śnieżki dnia 14 lipca 1927 r. Na poświęcenie
kościółka Wang w 1844 r. przybył zaś do Karpacza sam król pruski Fryderyk Wilhelm IV. Zwłaszcza odwiedziny monarsze stanowiły doskonałą "promocję" Karpacza i jego okolicy. Przez wiele wieków praktycznie każdy wybierający się w Karkonosze brał ze sobą przewodnika. Bez człowieka na stałe obeznanego z górami wyprawa taka była nie do pomyślenia, nawet jeśli miała trwać tylko jeden dzień. Przewodnikami zostawali ludzie, którzy z różnych względów trudnili się chodzeniem po górach:
zbieracze ziół, drwale, pasterze, myśliwi i kłusownicy, a także przemytnicy. Oprowadzanie coraz częściej pojawiających się gości stało się dla nich prawdziwym źródłem dochodów. Zadaniem takiego przewodnika było nie tylko doprowadzenie do określonego miejsca, ale również zabawianie podróżnych muzyką i różnymi opowiadaniami, najczęściej o Duchu Gór, a także niesienie ich bagaży. Obok typowych usług przewodnickich coraz większe wzięcie mieli tragarze. Tragarze karkonoscy trudnili się nie
tyle noszeniem toreb wędrowców, co ich samych. Prawdopodobnie początek temu procederowi dał hrabia Krzysztof Leopold Schaffgotsch, który dnia 31 sierpnia 1697 r. kazał swoim poddanym z Karpacza Górnego wnieść się na Śnieżkę na specjalnie przygotowanym krześle, które zaopatrzono w dwa równoległe drągi. Krzesło takie weszło na stałe do karkonoskiego obyczaju wędrówkowego, a wykorzystywane było przez bogatych i leniwych, a nie przywykłych do trudów górskich wędrówek, szlacheckich i
mieszczańskich "turystów". Najbardziej powszechnie stosowano te swoiste lektyki w XIX w. Ci, którzy nie mieli czasu lub możliwości, aby samemu prowadzić turystów po górach, znajdowali inne sposoby aby na nich zarobić. W 1872 r. kilku właścicieli koni w Karpaczu założyło spółkę, która miała za zadanie wypożyczanie bogatszym gościom koni pod wierzch lub do zaprzęgu, dzięki którym mogli zwiedzić okolice, a nawet zapuścić się w góry. |